czwartek, 29 stycznia 2015

Moc atrakcji.

Całe szczęście, że nasza grupa jest dość liczna. Możemy rozdzielić się na podgrupki i sprawdzić różne zajęcia.

Część ekipy rozpoczęła od zajęć w Pałacu Młodzieży (może pojawi się niebawem ich wpis?;-), reszta ruszyła do Planetarium. Z przygodami, a jakże. Najpierw kilka nieporozumień, trochę biegu między dwoma miejscami... Ale ostatecznie udało się dotrzeć na zajęcia w sali warsztatowej. 
Zabawna Nauka to godzina aktywności z polem magnetycznym, ruchomym obrazem, falami dźwiękowymi, ciśnieniem, robotami i robocikami, światłem... Mnogość rzeczy sprawiła, że przed zakończeniem zajęć już zapytałam się o możliwość spoktania naszej grupy na zajęciach tematycznych. Zamarzyły mi się zajęcia o konkretnej tematyce, by głębiej zająć się poszczególnymi zagadnieniami. 



Po warsztatach mieliśmy godzinę przerwy, którą spedziliśmy w bibliotece Planeta 11. Zdążyliśmy ogarnąć podstawowe potrzeby;-) i zostaliśmy wciągnięci w wir zabaw zorganizowanych przez grupkę przemiłych studentek.



Tuż przed 13tą ruszyliśmy znowu do Planetarium, aby (też z przygodą, tym razem zatytułowaną "numer rezerwacji";-) uczestniczyć w przedstawieniu improwizowanym na temat naszego Wszechświata. Tym razem nasza grupa powiększyła się o ekipe bawiącą od rana w Pałacu Młodzieży.

Podczas przedstawienia oglądaliśmy niebo po obu stronach naszego globu, ogladaliśmy glob z odległości umożliwiającej śledzenie toru każdej planety naszego Układu Słonecznego... Wybraliśmy się też nieco dalej, by spojrzeć na całą naszą Galaktykę... A potem, jeszcze oddaliliśmy się by zerknąć na przestrzeń usianą wieloma galaktykami.

Karolina

ferie nad feriami

Intensywność ferii zimowych daje nam w kość - ale jak tu nie skusić się - na przykład - na "Portretowe inspiracje"?
Oj, trzeba się skusić, zmęczenie wsadzić w kieszeń i ruszyć z miejsca przez zasypaną śniegiem Starówkę, bo to prawdziwa okazja, żeby w zamkowych salach doświadczyć, a nie tylko posłuchać o epoce barokowej - rozumiecie mnie, prawda?
Wielki ukłon składam w stronę pracowników Muzeum za przyjęcie dodatkowo naszej grupy edukacji domowej :).


A gdy już przyszliśmy i usadowiliśmy się na pomysłowych podkładkach - pojawiły się obrazy - portrety postaci sprzed lat, których stroje oraz uroda zaskakiwały. Próbowaliśmy odszyfrować uczucia osób portretowanych - poradziły sobie z tym całkiem dobrze obecne z nami dzieci z autyzmem. Nie było to łatwe, gdyż zaciśnięte usta kobiet i podwójne podbródki mężczyzn skrywały wiele uczuć i wiele opowieści. O niektórych z nich usłyszeliśmy - o pieniądzach, które sprzyjały kolejnym małżeństwom, mimo braku urody i miłości. Zwracały uwagę kosztowne ubrania i rękawice, które ważyły podobno kilka kilogramów. Jeśli chodzi o ubrania i ich ciężar, to dość szybko mogliśmy się przekonać, jak trudno jest założyć płaszcz podróżny czy suknię. Na wieszakach czekały na nas suknie, szuby i inne cudowności.
Przebieraniom nie było końca - i jak to moja koleżanka powiedziała:
- to 10 minut trwało, prawda? ... zaraz ...godzina już minęła?
I tak gwarno i hucznie porzuciliśmy przyjemne ubrania, wzdychając nad ich urokiem i odeszliśmy ubrani w dresy i kurtki, które nie ciągnęły się za nami z przyjemnym szelestem po ziemi, ale za to można w nich się zmieścić w drzwiach oraz przeciągnąć się bez pomocy innej osoby.



 a tak przy okazji - jaki to fajny pomysł -  podkładki do siedzenia...



autor: Bogusia

Gra miejska - Potęga murów.

Od samego początku celem naszej nieformalnej grupy było dzielenie się „zasobami ludzkimi” 

czyli wykorzystywanie w edukacji domowej ogromnego potencjału jaki wspólnie tworzymy: my 

Matki i Ojcowie, nasze Dzieci, nasi Znajomi przychylni tej idei.  
Jak się później okazało nasze możliwości są ogromne, a zaczęło się od gry miejskiej 

realizowanej w ramach projektu ”Moje miasto jest ciekawe”, którą przeprowadziłam w pewien 

jesienny dzień, jako wykwalifikowany przewodnik Warmii i Mazur. Od razu zaznaczę, że nie 

byłam jej pomysłodawca a jedynie wykonawcą (copyright by Marta Kruk).  


Celem tej gry było zapoznanie uczestników z 

systemem obronnym dawnego Olsztyna - i 

nie chodziło tu tylko o bramy wjazdowe i mury 

obronne… Katedra, wały ziemne, zakole 

rzeki Łyny – wszystko to  sprawiało że nasze 

miasto przez wiele stuleci całkiem skutecznie

opierało się najeźdźcom.
Mimo słabej pogody udało nam się opanować

kawał wiedzy a przy tym , co najważniejsze 

POZNAĆ SIĘ i ZINTEGROWAĆ – bo w grze 

uczestniczyli prawie wszyscy członkowie 

zwartej ekipy EDWiM. Choć z początku 

byliśmy rozpraszani przez mało dyskretną 

ekipę filmową (bez szczegółów), to gdy w 

końcu udało nam się jej „czmychnąć” 

zaczęliśmy się dobrze bawić i… przekrzykiwać Ale co tu się dziwić: tyle tłamszonej przed 

kamerami energii musiało się gdzieś potem ulotnić! Końcowym zadaniem było zbudowanie, 

nieistniejącej już w rzeczywistości, Bramy Dolnej na makiecie Starówki z niewielkich cegiełek, 

które były punktami zdobywanymi za prawidłowe wykonanie wcześniejszych zadań. 




A po wszystkim… to na co dzieciaki czekały 

najbardziej: zimny deser w ciepłej kawiarni 

House Cafe, gdzie czekały na nas obradujące

Matki-Edukatorki.






Aneta

wtorek, 27 stycznia 2015

Nie migaj się – MIGAJ Z NAMI!

Jak porozumieć się bez używania głosu? Oczywiście mimiką i gestami. Ale czy wystarczy dowolny gest, żeby przekazać bardziej skomplikowane treści? A czy język migowy to tylko dowolne machanie rękami?
Nasza grupa miała świetną okazję to tego, żeby skorzystać z nauki prowadzonej przez profesjonalną lektorkę, która będąc jednocześnie osobą Głuchą i nauczycielką, przekazuje bogactwo tego pięknego języka słyszącym. W tym miejscu kieruję szczególne podziękowania do wyżej wspomnianej lektorki – Małgorzaty Mickiewicz.
Uczestnicy mogli się przekonać, że – mimo iż mimika jest niezwykle ważna przy używaniu języka migowego – nie jest ona wystarczająca do tego, żeby nawiązać kontakt z osobą niesłyszącą. Z drugiej strony nauka znaków określających emocje unaoczniła, w jaki sposób Polski Język Migowy (PJM) łączy mimikę, gest i ruch całego ciała.

W trakcie zajęć oprócz znaków PJM prezentowane były też elementy savoir-vivru stosowanego w kulturze Głuchych (nawiązywanie i utrzymywanie kontaktu wzrokowego, specyfika dotyku czy nadawanie imion-znaków w języku migowym). Poza tym uczestnicy mogli uruchomić wyobraźnię, zastanowić się i wypróbować, jak zawołać osobę, która nie słyszy.
Zyski z zajęć: znajomość różnych znaków, uzyskanie własnego imienia w języku migowym, poznanie podstawowych zasad zachowania w obecności osoby Głuchej.

Orszula

P.S. Słowo „Głuchy” celowo pisane jest z wielkiej litery – wskazuje ono na identyfikację części ludzi niesłyszących z Głuchą mniejszością kulturową i językową.

Kolorowy Wszechświat.

W województwie warmińsko-mazurskim trwają zimowe ferie, w związku z tym szereg miejsc organizuje dodatkowe spotkania. I tak na przykład w Planetarium można spędzić dwa tygodnie na różnych pokazach i warsztatach

Credit: galeria własna, zdjęcie wykonane przed pokazem.... 
ponieważ w trakcie światło telefonu przeszkadza w oglądaniu pokazu:-)

Dziś uczestniczyliśmy w interaktywnej opowieści na temat Kolorowego Wszechświata. Na czym polegała ta interaktywność? Prowadzący nie tylko opowiadał o planetach, satelitach, gwiazdach, mgławicach... ale zadawał pytania... a co najważniejsze... słuchał dziecięcych odpowiedzi;-)
Niby nic wielkiego... A jednak! 
Jaką planetę teraz odwiedzimy? Decydują okrzyki dzieci.
Gdy dzieciarnia zaproponowała aby pod koniec polecieć i zobaczyć Drogę Mleczną... Prowadzący pozwolił nam zajrzeć i tam.
Zresztą Prowadzący ujął mnie już na samym początku mówiąc o tym, że jest to w pewnym stopniu przygotowana, ale jednak improwizacja i prosi aby dzieci nie rozmawiały ze sobą... ale rozmawiały z nim, pytały, odpowiadały.


Z sali padało mnóstwo okrzyków. Jowisz. Księżyc. Ziemia. Mgławica Kocie Oko. Pierścienie z lodu... Słońce z wodoru. Kepler. Karzeł.
Fantastyczne!

Było ciekawie, było zabawnie. Był też moment gdy pędząc między asteroidami mój błędnik wykonał salto i musiałam zamknąć oczy by ukoić trzewia;-)

Karolina

P.S. Jak nazywa się planeta położona najbliżej nas?

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Granice sztuki.

W minionym tygodniu, niektórzy z nas zmagali się z pierwszymi egzaminami. Do Warszawy ruszyła część naszej warminsko-mazurskiej drużyny. W sumie egzaminów podjęło się sześcioro uczniów.
A po egzaminach, Jasiek musiał wracać do domu, a pozostała część ekipy ruszyła do Muzeum Narodowego w Warszawie. Tam… zaczęliśmy od pysznej kawy, czekolady, ciast (mmmm…)… a potem zwiedziliśmy Galerię Faras… (tu nabieram głęboko powietrza… głęboko, gdyż targają mną emocje… przez moment bowiem poczułam się znowu jak dziecko, które w czasach głębokiego PRL zwiedza muzeum… zabrakło tylko kapci na buty… przykra atmosfera, powarkujące panie…)
Po wejściu na wyższe kondygnacje muzealnego budynku…. Ah! Galeria Dawnego Malarstwa Europejskiego / PEJZAŻ W SZTUCE NOWOŻYTNEJ Przerwa na muzealny sklepik, w którym było mnóstwo wspaniałych książek! A później uczta! Galeria Sztuki XX i XXI Wieku… Coś co tygryski lubią najbardziej! Poczułam się znowu jak w ulubionym Muzeum Narodowym w Krakowie.
Jednym z eksponatów były… nazwijmy to – klocki lego… I tu pytanie… Co sztuką jest i kiedy? Kto decyduje o tym, że tak zbudowane klocki znajdują swoje miejsce w galerii… A co z konstrukcjami, które powstają w naszych domach?
muzeum
Credit: galeria własna.
Granice sztuki….
Karolina
[wpis ukazał się na blogu paczka]

Noc Biologów

W kilku miastach Polski, nie tylko nocą, ale przez niemal cały piątkowy dzień, trwały spotkania w ramach akcji Noc Biologów.
Tak! Oczywiście my również tam byliśmy! :-)
Serdecznie dziękujemy studentom i pracownikom Wydziału Bilogicznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Karolina

Warsztaty integracyjne i wstęp do ornitoterapii.

Piątkowe przedpołudnie to idealny czas na zorganizowanie warsztatów. Korytarze Pałacu Młodzieży ciche i puste… Wpisane w harmonogram zajęcia, rozpoczną się dopiero za kilka godzin… Jedna z sal, dzięki uprzejmości Pani Dyrektor, zostaje udostępniona nam. Nam, czyli mamom należącym do Rady Rodziców Pałacu Młodzieży.
Grupa dzieci mieszkających na Warmii i Mazurach, które realizują edukację w systemie pozaszkolnym, powiększyła się o kolejne osoby. W związku z tym, zajęcia będące wstępem do ornitoterapii, połączone zostały z częścią integracyjną.
Odkrywaliśmy.
Siebie dla siebie.
Siebie w oczach innych.
Innych dla siebie.
Momentami panowała pełna skupienia cisza. A czasami było głośno i gwarno.

Zajmowaliśmy się również ptakami… Odwiedziła nas Ewa Rumińska, opowiadała o ptakach naszego rejonu, również tych, które trafiły ‚pod skrzydła’ ptasiej kliniki Fundacji Albatros. Przygotowywała dzieci do uczestnictwa w programie ornitoterapii…. kto wie, może w gronie dzieci jest przyszły wolontariusz pomagający ptakom? A może to ptaki pomogą dzieciom?

zdjęcie (6)
 Dzieci, po raz kolejny, pracowały z zestawem materiałów Jestem na pTak!
Karolina, która podczas zajęć była asystentką Agnieszki ;-)

Sąd nad lekturą, czyli szklanka do połowy pełna

Nie zliczę w ilu miejscach i z iloma osobami rozmawiałam na temat lektur…
Uwielbiam wybierać. Wchodzę do biblioteki, przechadzam się między półkami… W księgarni oglądam okładki, upajam się zapachem nowego papieru, świeżego druku. Kupuję też książki przez internet, nie tylko w wersji papierowej, ale i jako ebooki.


Uwielbiam to poczucie wolności, samodzielności.
Nikt nie zmusza mnie do przeczytania tej czy innej książki.
Jednocześnie korzystam z recenzji, list, poleceń innych osób. Czytam blogi moli książkowych, zerkam na opinie, listy TOP10, zachowując przy tym krytyczność spojrzenia.
Robię to, ponieważ lubię czytać, a mam świadomość, że muszę wybrać, bo nie starczy mi życia na przeczytanie wszystkiego.
Robię tak, ponieważ przez lata nabierałam sprawności czytelniczej. W tym tej umiejętności odkładania na półkę książki, której w tym momencie „nie czuję” i bez zniechęcenia sięgnięcie po inną.

Sąd na lekturą, czyli szklanka do połowy pusta.

„Wietrzenie listy lektur” to – obawiam się – jedynie pudrowanie nieboszczyka. Nie żyje, ale niech chociaż tym co żyją będzie miło, jak na niego patrzą. Bo żeby odpowiedzieć na pytanie co powinni czytać młodzi i bardzo młodzi ludzie w szkole, musimy najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie po co chcemy, żeby czytali. Czy chodzi o obycie z jakimś kanonem, który daje kontekst kulturowy? Czy o umiejętność czytania ze zrozumieniem różnych warstw tekstu? Czy o sprawność czytania? A może jednak o przyjemność czytania? Czy chcemy, by szkolne lektury wyrabiały nawyk sięgania po książkę jako rozrywkę czy jako źródło wiedzy? Jako ucieczkę od świata czy jako bilet do świata?

Out of Box - TEDx Warsaw

Źródło grafiki: TEDxWarsaw
1.12.2014 roku odbyła się warszawska konferencja TEDx.
Było bardzo sympatycznie. Mówcy poruszali tematy z bardzo różnych zagadnień. Mi najbardziej podobało się wystąpienie Dominiki Maison, która mówiła o edukacji ekonomicznej- dowcipna, lekka lekcja na temat pieniądza w życiu i umiejętności rozmowy o ekonomii z dziećmi. Poza tym kilka fajnych informacji oraz inspiracji- myślę, że możemy się pokusić o organizację TEDx’a w Olsztynie! Oprócz tego smaczna zupa eko i kolejne  potwierdzenie faktu, że zmierzamy we właściwym kierunku, z właściwymi ludźmi :)
Madzia i ja:
tedx
Dominika Maison:
tedx.jpg-1
Źródło zdjęcia: TEDxWarsaw
Agnieszka

Klub Odkrywców.

Edukacja Domowa Warmia i Mazury posiada swój Klub Młodego Odkrywcy. Podczas listopadowego weekendu miałam okazję spotkać się w Centrum Nauki Kopernik z grupą opiekunów KMO. To był inspirujący czas, pełen odkryć.
credit: Adam Kozak, Centrum nauki Kopernik, fanpage
Miałam okazję m.in.: słuchać wystąpienia a następnie uczestniczyć w warsztatach z udziałem gościa specjalnego. Pan Sai Chandrasekhar opowiadał o działalności indyjskiej fundacji Agastia.
Ah! Haha! Aha!
Te dwie litery, ułożone w odpowiedni sposób oznaczają ideał procesu odkrywania świata. Ah! Zaciekawienie, zetknięcie z problemem, nowym zagadnieniem.
Haha! Radość i zabawa w trakcie poznawania…
Aha! Zrozumienie… :-)
Karolina

sobota, 24 stycznia 2015

Mała, wielka radość








          Jak cudownie poczuć radość z nauki. Olśnienie! Jednak są miejsca, gdzie są wspaniali ludzie. Przyjazna atmosfera i zgrana ekipa. Ciekawe treści, które chłoniemy jak gąbki. Czy to nie trąca o hipokryzję? Nasze dzieci uczą się w domu, a my na uczelni. Ale przecież my chcemy. A dzieci? Żeby tak istniała taka przestrzeń, w której spełnione są wszystkie nasze oczekiwania. Bezpieczeństwo, akceptacja, tolerancja, brak oceniania. My uczymy się dla siebie. Nikt nas nie ocenia. Znalazłyśmy miejsce radosne i optymistyczne.







            Za każdym razem nie mogłam się doczekać następnego zjazdu. Wymiany doświadczeń, inspirujących poglądów, przedstawiania odmiennego lub własnie tak bardzo spójnego punktu widzenia. Wszyscy mamy syndrom kosmity: chcemy więcej, razem, inaczej...

I znowu refleksja. A gdyby tak znaleźć takie miejsce dla dzieci?
Na pewno istnieją przyjazne szkoły. Moja córka uwielbia swoją szkołę. Chłopcy uczą się w domu a ona codziennie rano leci uskrzydlona do szkoły marzeń. Liceum Plastyczne zaspokaja wszystkie aspekty z wachlarza potrzeb młodego człowieka: wiedzę, umiejętności, przyjazną atmosferę. Mimo ułomnego wciąż systemu istnieją nauczyciele z pasją, naturalną sympatią do dzieci,  empatyczni i pomocni, inspirujący. Nikola ma szczęście. Trafiła do rewelacyjnej klasy. Uczniowie się wspierają, są dowcipni, współdziałają. Czy to zależy od wieku? Okres buntu za Nimi i osiągnęli wyższy poziom wtajemniczenia moralnego?

Na razie chłopcy nie chcą wracać do szkoły. Ale jeśli kiedyś zapragną, mam nadzieję, że trafią na życzliwe, mądre środowisko dorosłych i rówieśników. A teraz cieszę się z różnorodności i możliwości wyboru. Przecież każdy z nas jest inny i potrzebuje czego innego. . I to jest piękne...








"Socjalizacja"



„Socjalizacja”
Geneza  naszej edukacji domowej sprowadza się do ucieczki przed gimnazjalna socjalizacją. Zawsze śmieszą mnie pytania tej natury, albowiem poziom agresji werbalnej i pozawerbalnej, siła jej natężenia oraz wszystkim znana masowość owego zjawiska stawiają pod znakiem zapytania sens   pytania o kontakty rówieśnicze. Opowieści młodzieży gimnazjalnej o sytuacjach rodem z horroru, które dotykają ich w szkole, są dla mnie niepodważalnym argumentem za podjęciem formy edukacji domowej. My tego doświadczyliśmy. Dzieci uczyły się wiele lat w szkole. W gimnazjum, które jest placówką elitarna w naszym mieście, dochodziło do skandalicznych aktów  przemocy psychicznej. Wysoki poziom intelektualny nie jest tożsamy z wysokim poziomem moralnym. Słuchając o nagminnych, skrajnie destrukcyjnych zachowaniach młodzieży w innych gimnazjach uznaliśmy, że nie ma alternatywy. Nie zgadzamy się na chamstwo. To, co stanowi normę dzisiejszego stanu rzeczy, usprawiedliwiane jest przez dorosłych i tłumaczone procesem dojrzewania. Ale na Boga! My tez kiedyś dojrzewaliśmy. My tez byliśmy w wieku lat nastu…I nie przypominam sobie takiej degeneracji i okrucieństwa.

Według mnie powyższe, anormalne sytuacje wynikają z totalnej bezkarności. Poczucia braku konsekwencji i świadomości ograniczeń wychowawczych oddziaływań nauczycieli. Na tezę, że dziecko musi mieć do czynienia z agresją, bo później sobie nie poradzi odpowiadam: Wyślijmy zatem dzieci w strefę wojny lub do obozów pracy. Uczmy nienawiści, rywalizacji i sztuk walki. Poniżajmy i pokazujmy, jak poniżaj innych.

ABSURD!!!


      Takiej socjalizacji mówię stanowcze NIE. Chcemy mieć poczucie szacunku i godności i dawać je swoim dzieciom. Chcemy , aby dzieci same miały wpływ na to, z kim się przyjaźnią, a nie były do tego zmuszone przez sztuczne  przyporządkowanie wiekowe. Chcemy , by współpracowały i czuły się bezpieczne. Chcemy, by poczucie akceptacji i zrozumienia było większe w relacjach interpersonalnych od strachu i lęku przed oceną bądź wykluczeniem.

Nie izolujemy naszych dzieci. Są pewne siebie i mają mnóstwo znajomych. Uczestniczą w projektach, które wymagają od nich współpracy interdyscyplinarnej oraz przekraczania barier wiekowych. Chodzą na zajęcia dodatkowe, do szkół muzycznych, klubów sportowych, mają znajomych z podwórka. Nie mieszkamy na księżycu. O tym jak bardzo jesteśmy zgrani świadczy fakt istnienia naszej grupy oraz funkcjonowania naszych dzieci poza grupą edukatorów domowych.  Mieć wybór i poczucie wolności to ogromny komfort. Komfort, którego życzę każdemu dziecku.


W czasie, gdy piszę ten tekst, trójka moich dzieci spędza czas ze znajomymi. Patryk jest u Filipa 
( chłopca uczącego się w szkole), z którym się przyjaźni  i rozwija wspólne pasje, Adrian pojechał do miasta ze znajomymi ze szkoły muzycznej a Nikola jest u przyjaciół. Daj Boże wszystkim takiej izolacji!


Agnieszka

piątek, 23 stycznia 2015

The Dot Day

Jednym z pierwszych projektów był ten realizowany wespół ze... szkołami! Ha! A to ci niespodzianka!
Rzecz wydarzyła się 19.09.2014r, a oryginalny wpis został opublikowany na blogu Świat Kropki, a następnie skopiowany na inny homeschoolersowy bloog... a teraz i tutaj (ku pamięci!)





Początku dalsze dzieje...

Całe szczęście, że pierwszy wpis uczyniła Bogusia! Przypomniała ten magiczny moment, gdy w upalne lipcowe popołudnie, siedzeliśmy w 'ukrytym' kinie, przykryci kocami, z herbatą i kawą w dłoniach... (kliknij). 
Kolejny punkt, który ja mam w pamięci, to spotkanie w ogrodowej altanie.
Grzeje ciepłe słońce. Dzieci biegają po ogrodzie, po domu... Rodzice siedzą wokół stołu i rozmawiają... Poznajemy się.
Niespiesznie.
Z każdą niedokończoną rozmową nieco więcej o sobie wiemy.
Wciąż pozostając zagadką;-)


fot.: archiwum własne, Karolina, Edukacja Domowa Warmia i Mazury; CC BY SA


Trwają wakacje, czyli najlepszy czas do nauki. Zatem dzielimy się inspiracjami, linkami do ciekawych miejsc. Pod koniec lipca powstają pierwsze plany wspólnych warsztatów, projektów edukacyjnych. Sondujemy co, kto, ile może.

A potem rusza już lawina. Wydarzeń, zdarzeń, rozmów, działań.
Nadal się poznajemy, nadal się znamy-ale-nie-znamy.
Karolina

czwartek, 22 stycznia 2015

...ale jak?

Dzisiejszy wpis Bogusi, pchnął mnie ku wspomnieniu jednej mojej notatki... A to z kolei uruchomiło proces "wpisu inspirowanego". ;-)

Ile godzin dziennie?
To zależy. Nie wiem. Różnie. Cały czas. W ogóle.
Wbrew pozorom, każda z powyższych odpowiedzi jest w równym stopniu właściwa.

Ale jak?
Przy stole, w podróży, w autobusie, samochodzie, latem... na trawie... na plaży, w ogrodzie. W bibliotece, domu kultury, na ulicy, w urzędzie.
Z podręcznikiem, książką, tabletem, komputerem... z patykiem w dłoni lub z pustymi rękoma.
Rozmawiając, dyskutując, szukając.
Razem, oddzielnie. Zespołowo, indywidualnie.
Czasem inspiruje dorosły, często dziecko.... a czasem podstawa programowa

Jak długo tak będziecie?
Nie wiem. Może już jutro skończymy domowo, a zaczniemy szkolnie? ;-)


By vecteezy in CartoonNatureAnimals, freepik.com

Ile rodzin, ile dzieci, tyle różnych wersji. Każdy nieco inaczej prowadzi swoją edukację domową...
Nasza, na przestrzeni kilku lat, ewoluowała...I proces ten nadal trwa. Narodziła się gdzieś w naszych głowach, pojawiła w rodzinie. Teraz rośnie i rozwija się. 
Mam wrażenie, jakby dojrzewała razem z nami.
Czasem jest kapryśna, ma kiepski nastrój... Wówczas sama pytam siebie - czy warto? 
Czasem perliście się śmieje, robi 'pierwszy krok'... Wówczas sobie odpowiadam - warto!
Jestem ciekawa jak edukacja domowa będzie się zmieniała. Jak długo będzie obecna w naszym domu... i co też z niej wyrośnie;-)

Karolina

po co ta edukacja?

Panika, strach, niedowierzanie, strach, panika, niedowierzanie - oto, co czują ludzie, gdy mówię:
- moje dzieci uczą się w domu.
Potem pojawiają się pytania:
- po co? dlaczego? czy to w ogóle legalne? czy nie zaszkodzisz dziecku? czy Ty to przemyślałaś?
O jedno euro założyłabym się, że następne pytanie, które usłyszę, będzie o socjalizacji i o kontaktach z rówieśnikami.
źródło:internet
Przekornie nie napiszę tu odpowiedzi na te pytania i nie rozpocznę dyskusji o powodach, jakie kierowały mną i moją rodziną, ani przyjaciółmi.
Przekornie stanę na głowie i odwrócę kota ogonem:
- a po co pytasz? jak u Ciebie z elastycznością wobec nowych idei? na ile znasz moje dzieci i moją sytuację? czy odczuwasz potrzebę kontrolowania innych - podaj w skali 1 do 10.
źródło:internet

No dobrze, już dobrze, ostatniego pytania nie zadam, raczej podpytam o to - skąd najlepiej wydrukować mapę konturową Ameryki Północnej, której akurat potrzebuję do następnego warsztatu z dziećmi.
Mogę też, przyjmując dobre intencje pytającej osoby, zapytać o kontakt i umożliwienie mi zaprowadzenia naszej - sporej już grupy osób z edukacji domowej - na zajęcia do laboratorium, warsztatu stolarskiego, zakładu mięsnego ( chwila... tam już byliśmy), zakładu kryminalistyki, fabryki szkła i porcelany.
Drodzy przeciwnicy edukacji domowej oraz szanowni pytający!
Uszanujcie mój czas i moje plany i nie zasypujcie mnie już pytaniami. Edukacja domowa jest legalna, a ja ... a ja jeszcze dziś w domu mam w planach podsumowanie rozdziału z biologii o zasadach klasyfikacji organizmów z gimnazjalistą oraz przygotowanie makiety o Stanach Zjednoczonych z sześciolatkiem.

źródło:internet

a ciekawe odpowiedzi na pytania dotyczące edukacji domowej znajdziecie tutaj:
blog "Droga do prostego życia" edukacja domowa
rozmowa z jedna z mam z grupy Edukacja domowa Warmii i Mazur portal "Rodzice w edukacji"
i mój zdecydowany faworyt: - blog o edukacji domowej: Edu domowa

autor: Bogusia, grupa Edukacja domowa Warmii i Mazur

wtorek, 20 stycznia 2015

początek

Propozycja zawinięcia się w koc z dobrym filmem i śniegiem padającym za oknem styczniowego poranka dziś nikogo nie zaskoczy, ale - kino i ciepły koc ciepłym latem - to tylko w naszym stylu. Wszystko zależy od tego: jaki film i w jakim towarzystwie...


Tak, nas chłodne kino "Tu SIĘ Movie" nie przestraszyło, a niektórzy nawet pędzili z daleka na film "Alfabet". Oczywiście było to bardzo udane spotkanie - jedno z pierwszych wspólnych, rozgadanych i twórczych. Od tamtej pory przepływ informacji między nami trwa, grupa "Edukacja Domowa Warmii i Mazur" rozwinęła się: już za nami wspólne projekty, spacery, warsztaty dla naszych dzieci - a wszystko  w temacie edukacji domowej - naszej pasji. 
A ja jeszcze dziś pamiętam ten film o nowym spojrzeniu na edukację i moje szkolne wspomnienia, które przywołał.


"Alfabet" - film dokumentalny produkcji austriackiej reżyser: Erwin Wagenhofer, 2013 rok
więcej o filmie na blogu Miejska legenda: "Alfabet, czyli, jak niszczymy dziecięce marzenia"oraz w artykule "Niszczarka marzeń"  w Gazecie Wyborczej.

autor: Bogusia, grupa Edukacja domowa Warmii i Mazur